Scena pierwsza
Na
scenie panuje bałagan. Wokoło stoją szafy, kufry i pudła wypchane ubraniami. Po
środku tej całej meliny stoi mała, brzydka dziewczynka z dużym polem do popisu
na czole (a nawet zamiast niego).
Peggy
Brown: Witamy wszystkich w drugiej odsłonie naszej sztuki.
Bellaris:
Pragniemy wam przedstawić naszą stałą bohaterkę. Mili państwo, poznajcie Czołg!
Dziewczę
macha krzywą kończyną górną i uśmiecha się głupkowato, a połowa widowni zbliża
się do wyjścia.
Czołg:
Jestem Czołg, i że tak powiem, nie mam życia, ale za to jestem ładna.
Widownia
wykrzykuje zgodne: „No chyba nie!”.
Czołg:
Dziś przedstawię wam historię Izy, która była dziwką, przez co stała się moją
idolką. Pragnę być taka jak ona, ale…
Peggy
Brown: …nigdy nie będziesz…
Bellaris:
…bo masz brzydki ryj.
Czołg:
No dobra.
Wszyscy
schodzą ze sceny. Kurtyna opada.
Scena druga
Podnosi
się kurtyna. Ukazuje się długonoga blondynka w kabaretkach, szpilkach w
panterkę, czerwonej mini i lateksowym czarnym topie. Na czole ma kartonik z
napisem „Izabela”.
Iza:
Kurde, też wymyśliłyście, ja przecież nie mam takiego wielkiego czoła jak
Czołg! Ta kartka zakrywa mi oczy!
Nagle
pojawia się Czołg, ale to nic dziwnego – ona zawsze pojawia się znikąd.
Czołg:
O jejku, już nie przesadzaj! I tak jesteś dziwką, hehehe…
Peggy
Brown: A ta se znowu hehehuje…
Iza:
Ale przecież miało być o mnie! Ten głupi, stary Stach jest taki naiwny. Myśli,
że ja go kocham, a lecę tylko na jego kasę!
Czołg:
Hehehe…
Widownia
wydaję z siebie cichy jęk zniecierpliwienia i frustracji.
Czołg:
Oj, no dobra, przypomnijmy sobie jak to było z tą Izą i Stachem.
Scena trzecia
Przy
szafie stoi Stach. Jest ubrany w prochowiec sięgający aż do ziemi, a w dłoni
trzyma kapelusz w kolorze Suchej Krakowskiej. Patrzy smutnie na Izkę, która
ogląda swoje dziwkowate kiecki.
Stach:
Iza…
Iza:
Co?
Stach:
Gówno! Żartowałem… Kocham cię.
Iza:
A ja cię nie.
Stach:
To ja pójdę zarobić pieniądze.
Iza:
No to narka.
Kilka
lat później.
Stach
wchodzi do pokoju w tym samym prochowcu na grzbiecie, a Izka dalej ogląda
kiecki, ale jeszcze bardziej dziwkarskie niż tamte.
Stach:
Iza…
Iza:
Co?
Stach:
Kocham cię.
Iza:
A ja ciebie nie.
Stach:
Ale ja zarobiłem dużo pieniędzy.
Iza
rzuca się w ramiona mężczyzny.
Iza:
Och, ależ ja cię kocham mój…
Stach:
Jestem Stach.
Iza:
…Stasiu!
Scena czwarta
Ruiny
zamku w Przedsławku. Stach i Izabela przechadzają się po polach. Jest duże
błoto, więc Staszek dobrodusznie niesie Izę na plecach. Ubrany jest oczywiście
w ten sam prochowiec co zwykle.
Iza:
Stachu, Stachu, bolą mnie nogi! Zatrzymaj się tutaj.
Stachu:
WTF? Przecież siedzisz mi na plecach.
Iza:
No właśnie. Masz strasznie niewygodne plecy. Chcę zejść!
Stachu:
Ale ja cię nie puszczę! Za mocno cię kocham.
Iza:
Jak mnie kochasz, to mnie puść!
Stach:
No dobra, jak chcesz. Stach jebudu ją na
ziemię. Iza wpada tyłkiem w błoto. Puściłem cię, chociaż ty sama robisz to
przecież najlepiej.
Iza
otrzepuje się z błota. Stach bierze ją za rękę i idą dalej.
Stach:
Iza… A ty mnie kochasz?
Iza:
Oczywiście, że kocham… twoje pieniądze. Przydadzą nam się na nowy dom.
Stach:
A co z twoim kuzynem, Ochockim?
Iza:
Dobry w łóżku, ale biedny… Cóż poradzić?
Stach:
Ty
mnie zdradzasz?
Iza:
Ależ skąd! Ja tylko… prowadzę badania. Sprawdzam, czy stan majątkowy ma wpływ
na długość męskiego przyrodzenia i czy jest jakaś różnica między szlachtą, a
arystokracją. Ja specjalnej nie widzę… A z Ochockim cię nie zdradziłam, bo
przecież 7 cm to jeszcze nie zdrada. Nawet nie usiłowanie… To w ogóle jest nic.
Tak naobiecywał, nagadał, a jak przyszło co do czego…
Na scenę wskakuje Czołg. Ręce ma spętane, nogi
w zastygłym betonie, a z głowy wystaje jej metalowa strzała.
Czołg:
Mnie się podobało! Był taaki czuły i kochany…
Iza:
Przecież ty nie spałaś z Ochockim.
Czołg:
Ale sobie wyobrażałam.
Iza:
Weźcie ją stąd! Ja nie mogę pracować w takich warunkach! Zamknijcie ją w
piwnicy albo nawet zakopcie, ale na co najmniej dwudziestu metrach głębokości.
Nie chcę jej więcej widzieć!
Wkraczają
dwaj panowie, każdy łapie Czołg za wszystkie trzy włosy i wyciągają ją za
scenę. Dziewczyna coś krzyczy, ale kogo to obchodzi.
Stach:
Więc jesteś mi wierna?
Iza:
Raczej twojemu rachunkowi w banku, ale niech ci będzie. Jak sobie mój Pieniążek
życzy.
Na
scenę wchodzi Ochocki. Czule patrzy na Izę, a ona na niego. Stach tego nie
zauważa, bo jest głupi.
Iza:
Ale ma ocho… ocho… ocho…
Ochocki:
Ochotę poszaleć na łączce. Znaczy na Łęckiej!
Stach
jakby budzi się z letargu.
Stach:
Jaka Łęcka? Co? Gdzie? Moje pieniądze! Moja Łęcka!
Ochocki:
Ty się stary tak nie unoś, bo ci żyłka pęknie. Albo jakiegoś zawału dostaniesz.
Iza:
Poczekaj, poczekaj, nie tak szybko! Testament już napisałeś?
Stach:
Nie.
Iza:
Staszek! Nie umieraj!
Stach:
To przestać prowadzić te badania z Ochockim. A tak w ogóle, to co się stało z
moją blaszką, którą ci dałem?
Ochocki:
Yyy…
Iza:
Myszy zjadły!
Ochocki:
Tak, właśnie. Myszy zjadły. Straszne myszy giganty, które powstały podczas
naszych badań.
Stach:
Ty, ja myślałem, że na to się „dzieci” mówi.
Ochocki:
Myszy też ładnie. A poza tym, ja od zawsze wiedziałem, że mam jakieś mysie
geny.
Iza:
Racja. W końcu mamy gender…
Na
scenę tanecznym krokiem wbiega Czołg. Już rozwiązana i bez betonu na nogach. Ma
tylko lekko wybite dwa przednie zęby, ale nie wiać. Ubrana w zwiewną, krótką
spódniczkę ( jeszcze krótszą niż te Łęckiej) i stanik (chociaż serio nie wiem
po co).
Czołg:
(śpiewa) Kocham gender! Kocham gender!
Ochocki:
Trudno się dziwić, skoro tak wyglądasz…
Iza:
Chyba już mówiłam, żeby ją stąd zabrać?!
Na
scenę wchodzi dwóch mężczyzn, którzy ponownie wywlekają ją za włosy.
Stachu:
Wracając do mojej blaszki…
Iza:
Przecież powiedzieliśmy, że myszy zjadły.
Stach:
Aha.
Ochocki:
Ty, Iza, jemu serio jest tak łatwo wszystko wkręcić?
Iza:
No tak, przecież mówiłam ci, że jest głupi. Sam zobacz. (Do Stacha) Stachu,
kocham cię.
Stachu:
Ja ciebie też, moja Izabelko.
Ochocki:
Jaki głąb… Taka głupota powinna zabijać.
Stach:
Ale cały czas żyję!
Na
scenę wjeżdża stos cegieł, na którym siedzi Czołg z koszykiem w ręku.
Dziewczyna hopsa dookoła Stacha, daje mu palącą się laskę dynamitu i ucieka.
Kurtyna opada.
Scena piąta
Wszystko
wygląda jak po wybuchu bomby.
Ochocki:
Szkoda mi tego Stacha. Dobry chłop z niego był, miły, uczynny…
Iza:
…i miał takie przyzwoite 12 cm.
Czołg:
Ale przecież nie mamy pewności, że umarł.
Iza:
Morda dziwko!
Łęcka
strzela z karabinu do Czołgu. Czołg pada ryjem na podłogę. Kurtyna opada.
Inspiracja: B. Prus, "Lalka"
Inspiracja: B. Prus, "Lalka"