Scena pierwsza
Czołg stoi na środku,
w dłoni trzyma kilka łanów pszenicy i ryczy jak jeleń na
rykowisku. Wystraszyła tym Bellaris, która jest twarda babką, ale
słuchać tego nie miała zamiaru, bo dbała o swoje zdrowie
psychiczne. Niby pracowała z Peggy Brown, ale to nieco inna
sprawa... Biedaczka stała kilka metrów od Czołgu.
Czołg:
Odszedł ode mnie! Mój Miętusek! A tyle na niego czekałam,
modliłam się i płakałam, a on wybrał inną!
Peggy
Brown: Innego.
Czołg ucieka z
płaczem. Zza kurtyny słychać głos Bellaris.
Bellaris:
Poszła już?
Peggy
Brown: Tak, możesz wejść.
Bellaris wchodzi na
scenę i staje obok Peggy Brown.
Bellaris:
Mówmy szybko co chodzi i uciekajmy zanim wróci.
Peggy
Brown: Dzisiaj proponujemy państwu wycieczkę na wieś.
Zabieramy was do Soplicowa, gdzie Zocha biega w halce,a Tadek staje
przed dylematami matrymonialnymi.
Bellaris:
Niestety, nie mogę państwu obiecać, że Czołg zostanie tutaj.
Pewnie jak tylko usłyszy słowo „Tadeusz”...
Wbiega Czołg.
Czołg:
Jaki Tadeusz? Gdzie? Nosi majtki?
Peggy
Brown: Zaczyna się...
Bellaris:
Lepiej stąd chodźmy.
Scena
druga
Wchodzi Tadeusz
Soplica. Zaraz za nim drepcze Zocha, która ubrana jest w halkę, a w
dłoni trzyma gęś.
Tadeusz: Jam Tadeusz! Jam Soplica!
Kocham patrzeć na twe lica!
Choć tu do mnie, choć tu rybko,
Bo ci trzasnę, szybko, szybko!
Zocha: Przecież lezę ile sił w giczołach! Aż
mi się onuce spociły. Gdzie tak biegniesz?
Tadeusz:
Musimy uciekać, bo jakaś potwora
Szuka tu wciąż swego amatora.
Zocha:
Jaka potwora? Co ty godasz, Tadziu? Przecież tu jest bezpiecznie,
wszystko dobrze, gra gitarka.
Tadeusz:
Szybko biegnij moja miła
by potwora nie chwyciła!
Chyba, że mnie już nie kochasz -
wtedy wielka będzie wiocha.
Cię zostawię na ulicy
bez majciochów i spódnicy.
Zocha:
Grozisz mi? Idę se od ciebie!
Zocha
schodzi ze sceny, a zamiast niej pojawia się starsza kobieta. Na
imię jej Telimena.
Telimena:
Tadeuszu! Tadeuszu, gdzie jesteś?
Tadeusz:
Tutaj, moja kochana
właśnie obieram banana.
Telimena:
Ach, jesteś. A cóż to była za dziewucha, która przed chwilą
wybiegła? Taka nieokrzesana, cudacznie ubrana. Taka... wiejska!
Tadeusz:
Ona to nikt taki,
niech idzie zbierać ślimaki.
Ja wolę ciebie: pełną, dojrzałą,
w miłości wytrzymałą...
Telimena:
Zaraz, zaraz, jak to „pełną”? Chcesz mi powiedzieć, że
jestem gruba?!
Tadeusz:
Nie, wcale tak nie myślę
zaraz tutaj komplementem błysnę.
Jesteś piękna jak brzoskwinia
wcale nie jak gruba świnia!
Telimena:
Dziękuję. Ale o tej świni, to mogłeś sobie darować.
Tadeusz:
Nie mogłem. Wszystko musi się rymować.
Telimena:
No cóż, twój wybór. Co tutaj robisz?
Tadeusz:
Kocham cię miła moja,
chyba się zaciągnę do woja!
Telimena:
Ale ty już byłeś w wojsku. Niedawno wróciłeś, więc zastanów
się, co mówisz... Gówniarzu! Nie wiem, czy nie jesteś dla mnie za
młody, bo w końcu mam już swoje lata, nie urodziłam się wczoraj.
Tadeusz:
Ja też nie! Moja luba,
wiek to twoja wielka chluba!
Bo ty piękna jak obornik
i nie przejdzie obok nikt
kto tu nie popadnie w zachwyt,
chyba, że jest z niego łachmyt!
Telimena:
Jakiż ty szarmancki! Aż muszę usiąść z wrażenia.
Kobieta
sadza swój suchy tyłek na stercie ziemi i patyków, która okazała
się być mrowiskiem wściekłych, czerwonych mrówek z Brazylii.
Pewnie Czołg je tam podrzuciła. Zwierzątka zaczęły włazić
Telimenie pod sukienkę, co nie było dla niej przyjemne.
Telimena:
Aaa! Coś na mnie wlazło!
Tadeusz:
Czy na ciebie miłość wlazła
czy ci w tyłek weszła drzazga?
Co się dzieje moja miła,
bo ci zaraz walnę w ryja.
Telimena:
Chyba przesadzasz z tą brutalnością, a ja nie mam zamiaru tego
znosić, więc wychodzę.
Stara
opuszcza scenę cały czas drapiąc się po nogach i brzuchu.
Tadeusz:
Co to była za chryja?
Czy się ona dziś nie myła,
że tak drapie się i drapie,
no i przy tym, chrapie, sapie...
lepiej pójdę i to sprawdzę.
Może mi ukradła smardze?
Scena
trzecia
Na scenę
wbiega Czołg. Na głowie ma słomiany kapelusz, a na nogach trepy.
Poza tym jest naga i brzydka jak zawsze.
Czołg:
właśnie się minęłam z Telimeną. Ale to stara baba, tragedia!
Ale co ja tu yyy chciałam? Może yyy wyjaśnię, dlaczego jestem
goła hehe. Ta stara prukwa usiadła swoim grubym dupskiem w
mrowisko. A w mrowisku wiadomo – mrówki. No i te mrówki, że tak
powiem, oblazły ją. Mnie przy okazji też. No i...
Zza sceny
słychać głos Peggy Brown i Bellaris.
Peggy
Brown: Kogo to kurde obchodzi?!
Bellaris:
Won ze sceny, pasztecie!
Na scenę
wbiega równie nagi Tadeusz.
Tadeusz:
Czego wy od niej chcecie?
To nic, że ma trzy włosy tylko.
Dla mnie jest dobra – o dziwo.
Może nie ma także cycków,
intelektu brak przebłysków,
nogi krzywe jak u kaczki
i za duże trochę baczki,
czoło wielkie, o mój Boże!
Ona na nim zboże orze?
Brzuch też jakiś wystający,
nos wągrami gorejący,
ale za to chętnie daje,
a ja na to wnet przystaję,
bom już dawno nie miał dziwki,
Jeno TV i używki...
Więc odczepcie się od Czołgu!
Może mi dotrzyma kroku
i uśmiechnie się raz w roku
aż ją wnet zakłuje w boku!
Bellaris:
Rób co chcesz, ale przyjdzie czas, że przejrzysz na oczy i wtedy
zapłaczesz!
Czołg:
Ha! Znalazłam faceta! Nikt nie wierzył w powodzenie mojego planu, a
ja dałam radę. Nawet babcia mi nie ufała. A teraz mam faceta,
który chce być ze mną z własnej woli. Szach mat osoby lepsze ode
mnie!
Tadeusz:
Co ja paczę, co ja paczę,
chyba zaraz się popłaczę.
Tyś cudowna jak malina,
Taka z ciebie fajna zdzira!
Czołg:
Nie dość, że nagi, to jeszcze taki miły. Ożeń się ze mną!
Tadeusz:
Hola, hola, trochę zwolnij
i na swój rozsądek pomnij.
Czołg:
Hę? Na co?
Tadeusz:
Nie rozumiesz – prosto powiem.
Bardzo głupi z ciebie człowiek.
Właśnie zmieniam swe zamiary,
zamiast ciebie chcę browary!
Czołg:
Nie! Tylko nie to! Ty masz być mój!!!
Tadeusz:
Zabierzcie ode mnie tego dziwoląga,
już serio od niej wolę mafląga!
Wchodzi
dwóch panów w garniturach. Zabierają Czołg ze sceny, mimo jej
sprzeciwów. Tadeusz wygląda na zadowolonego. Na scenie pojawia się
Zocha. Jest ubrana w gumowce, a na głowie ma chustkę w stylu babki
– Rosjanki.
Tadeusz:
Tyś piękniejsza jest od Czołga
z ciebie będzie moja żona!
Zocha:
Serio żech mówisz? Ale się hajcuje! Jaram się jak stodoła latem.
Muszę o tym powiedzieć Telimenie.
Dziewczyna
w podskokach opuszcza scenę, a Tadeusz siada załamany na pieńku
pokrytym mchem.
Tadeusz:
Najpierw Telimena, a teraz Zosia,
mają mnie obie za głupiego ktosia.
Chyba się powieszę na jakiejś leszczynie,
chyba, że mój ból szybko minie.
Ale Zosia głupia i mną zachwycona
wyjdzie za mnie i wciąż rozpromieniona
będzie dobrą żoną, a jak nie -
dostanie w ryja i skończy się!
Scena
trzecia
Wesele
Zochy i Tadeusza. Wszyscy siedzą przy suto zastawionym stole.
Telimena znalazła sobie innego kochasia. Jankiel stoi na
podwyższeniu i odwala super solówkę na cymbałkach.
Zocha:
Ale żarła! W życiu nie widziałam tyle mięcha naraz. Chyba po tym
weselu przytyję z piętnaście kilo!
Tadeusz:
Ani się waż, moja miła,
bo co zaraz...
Wszyscy:...
walnę w ryja!
Goście
bawili się i jedli przez całą noc.
Jankiel: I ja tam byłem,
miód i wino piłem,
i tak się ululałem,
aż się porzygałem.
Inspiracja: A. Mickiewicz, "Pan Tadeusz"